Jako, że moja córeczka, która jutro będzie miała już dwa tygodnie to aniołek ja bez żadnych problemów mogę dodawać posty na blogu. Trochę się o to martwiłam ale okazuje się, że nie było o co. Każdy dzień z Oliwką jest bardzo podobny, powtarzamy ciągły schemat jedzenie, przewijanie, sen. Powiedzcie mi co to są nieprzespane noce ? Dzięki mojemu aniołkowi rzadko budzę się niewyspana i bardzo bym chciała, żeby tak zostało. W dzisiejszym poście chciałabym Wam przedstawić pracownie rękodzieła Dziki Królik, gdzie wszystkie przedmioty wykonywane są z pasją i wielką dbałością o szczegóły. Asortyment stale się zmienia i poszerza, mamy również możliwość złożenia indywidualnego zamówienia co gwarantuje nam wyjątkową i niepowtarzalną biżuterię. Do mojej kolekcji dodałam cztery piękne bransoletki, jedną mieliście już okazje widzieć w stylizacji z kombinezonem, zdecydowanie jest moją ulubioną. Każda z nas lubi oryginalne dodatki do swoich codziennych strojów, bransoletki to bardzo fajny szczegół, którym możemy dodać stylizacji całkiem nowego charakteru. Która podoba Wam się najbardziej ? Kończąc muszę Wam powiedzieć, że posty będą trochę krótsze ale najprawdopodobniej dodawane częściej, muszę się też pochwalić, że od momentu urodzenia Oliwki zrzuciłam już 10 kg. Na Wasze pytania jak zawsze odpowiadam na ASKU.
Najgorszy i najlepszy dzień w moim życiu, chodzi oczywiście o dzień porodu. Jak wiecie termin miałam na 11 czerwca, nic nie wskazywało na poród w terminie więc lekko przerażona ale jednak z myślą, że to nie ten czas położyłam się spać. Około godziny 01:00 już 12 czerwca poczułam coś dziwnego, były to lekkie skurcze, które niestety stawały się regularne. Nie wiedziałam czy mam obudzić Dawida i łapać za szpitalną torbę ale kiedy wstałam i odeszły mi wody całkowicie spanikowałam. Postawiłam cały dom na nogi, pamiętam jak cała się trzęsłam a moja mama prosiła, żebym się uspokoiła i nie stresowała. Musieliśmy podjąć szybką decyzję czy jedziemy do najbliższego szpitala czy do oddalonego o 35km Głowna gdzie pracuje moja ginekolog, wybór padł na Głowno, nie wyobrażałam sobie porodu w innym szpitalu i z inną opieką lekarską. Kiedy dojechaliśmy byłam przerażona, szybkie formalności na izbie przyjęć, potem badania i zostałam przeniesiona na salę. Cieszyłam się bo byłam na niej sama, Dawid całą noc czuwał na niewygodnym krześle, nie odstępował mnie na krok. Rano na obchodzie była już moja ginekolog, zdecydowałyśmy że dostanę kroplówkę na wywołanie i będziemy czekać na rozwój sytuacji. Z czasem byłam coraz bardziej wykończona a efektów wcale nie było widać. Tak męczyłam się do samego wieczora. Najgorsze w tym wszystkim było to, że na zapisie KTG w ogóle nie było widać u mnie skurczów, a uwierzcie były i to straszne. Z płaczem prosiłam Dawida, żeby coś zrobił, że już nie wytrzymam. Po 20 godzinach męczarni nie miałam nawet siły mówić. Położne i moja ginekolog myślały, że taka młoda dziewczyna jak ja symuluje, że po prostu chce cesarskie cięcie żeby iść na łatwiznę bo przecież żadnych skurczy nie widać więc na pewno udaje zwijając się z bólu. Kiedy dosłownie miałam być przygotowywana do cesarskiego cięcia ginekolog stwierdziła, że jeszcze raz mnie zbada i ku zdziwieniu wszystkich byłam gotowa do porodu naturalnego. Było im głupio, że nie wierzyły w to co mówię i widziałam to ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Sam poród to pestka przy tym co przeżyłam przez te 20 godzin, bóle są na prawdę nie do wytrzymania jednak o wszystkim się zapomina kiedy tylko poczuje się swoje maleństwo na piersi. Kiedy popatrzyła na mnie tymi małymi oczkami łzy same popłynęły z oczu. Dziś moja kruszynka ma już 8 dni, zaklimatyzowała się w domu a my uczymy się i poznajemy ją każdego dnia. Jestem bardzo szczęśliwa, nie boję się tych nieprzespanych nocy i setek zmienionych pieluszek, kochamy ją całym serduszkiem i bardzo cieszymy się, że Oliwia jest już z nami. Na moim fanpage możecie zobaczyć zdjęcie jak obecnie wyglądam, myślę, że zmierzam w bardzo dobrym kierunku, brzuszek za którym bardzo tęsknie szybko wraca na swoje miejsce.
Przepiękny kokon, który widzicie na zdjęciach możecie dla swoich pociech znaleźć na stronie TinyStar, Oliwka uwielbia w nim spędzać czas.
Ostatnio ciężko było mi się zebrać, żeby wstawić tutaj ten post chociaż zdjęcia miałam już przygotowane jakiś tydzień temu. Może dlatego, że ostatnie dni ciąży staram się raczej spędzać aktywnie tym bardziej, że pogoda dopisuje a ja czuję się bardzo dobrze. Gdyby nie ta straszna , atakująca mnie opuchlizna byłoby wręcz idealnie. Jeśli obserwujecie mojego [instagrama] mogliście zauważyć, że wybrałam się nawet na jednodniowy wypad nad jezioro, trochę się bałam bo jednak 100 km w taki upał i tylko 5 dni do terminu to ryzyko. Pamiętam jak dziś kiedy robiąc test ciążowy wynik okazał się pozytywny, pamiętam kiedy przekazywaliśmy tą wiadomość rodzicom, pamiętam jakby to było wczoraj. To niewiarygodne, że te 9 miesięcy minęło tak szybko a ja w czwartek mam jechać do szpitala urodzić moją małą córeczkę. Na początku myślałam, że to wielka tragedia, dziecko w wieku 21 lat ? Ledwo co skończyłam technikum, zdałam maturę, zaczęłam się rozglądać za pierwszą pracą aż tu nagle moje życie wywraca się do góry nogami. Mam zostać mamą, żoną ? Jak dam sobie ze wszystkim radę ? Nikt nie jest idealny, nikt od początku nie zna się na wszystkim, trzeba uczyć się na własnych błędach i tak właśnie staram się robić. Nie uważam, że jestem perfekcyjną panią domu czy też będę idealną mamą ale wiem, że dołożę wszelkich starań żeby było jak najlepiej. Przez okres 9-ciu miesięcy bardzo się zmieniłam, niektórzy mogą pomyśleć wręcz, że stałam się aspołeczna ale uwierzcie, że mój światopogląd uległ całkowitej zmianie, Priorytetem jest teraz moja rodzina, mała trzyosobowa gromadka, która za kilka dni wreszcie będzie w komplecie. Wielkie brawa należą się mojemu mężowi, który miał ze mną jak koń pod górkę. Oboje jesteśmy bardzo uparci, ja przez cały okres ciąży rzadko ustępowałam jednak wytrwał i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Jak wcześniej wspomniałam ciąża przebiegła wręcz idealnie, oprócz małego incydentu przez który wylądowałam w szpitalu, na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Gdybym miała wybrać najmilsze wspomnienie to na pewno wybrałabym moment w którym pierwszy raz poczuliśmy ruchy dziecka. Z kolei gdybym miała wybrać coś czego na pewno nie będę mile wspominała to niemiłe komentarze ze strony ludzi i to właśnie w tym najpóźniejszym okresie ciąży. Nie rozumiem po co mówić kobiecie w 9 miesiącu ciąży jak bardzo spuchła, jak bardzo ma nabrzmiałe stopy, jaka jest ,,gruba". Mam w domu lusterka, widzę jak zmieniło się moje ciało i niestety w tym momencie nic nie mogę z tym zrobić. Tak na prawdę zaczęłam solidnie rosnąć od 8 miesiąca i najsmutniejsze jest właśnie to, że do tego czasu wszyscy byli zachwyceni jak pięknie wyglądam. Ciężko znieść przykre komentarze, szczególnie kiedy słyszy się je z ust najbliższych i jest się bardzo wrażliwym. Bardzo drażnią mnie ludzie, który oceniają innych po wyglądzie szczególnie jeśli chodzi o rozmiar, czy w wersji S czy XL zawsze będziemy tą samą osobą, wnętrze nie ulega zmianie i najlepiej by było, żeby wreszcie to do wszystkich dotarło. Dziś trochę się rozpisałam, jest to chyba najbardziej osobisty post jaki ukazał się na moim blogu. Na koniec chciałam się pochwalić piękną bransoletką którą dostałam od [Dziki Królik] i wykorzystałam ją w stylizacji do której wybrałam kombinezon, moim zdaniem jest idealnym rozwiązaniem dla kobiet w ciąży. Nie jest to jedyna rzecz, którą dostałam ale resztę biżuterii zobaczycie już wkrótce na blogu.